poniedziałek, 7 sierpnia 2017

"Ci ruscy, uchodźcy"....!


To jest Bartek. Mój syn. I jestem z niego dumna!

A teraz powiem wam dlaczego.
Nie pamiętam czy pisałam, że do naszej wioski zaproszono nowych mieszkańców. To repatrianci z Kazachstanu i Uzbekistanu. Baaaaardzo odległe kraje, które kulturowo są całkowicie inne niż nasz.

5 lat temu nasza wiejska szkoła została zamknięta. Teraz jest nowym domem dla 9 rodzin. Odremontowana w 3 miesiące zimowe, czyli wiecie jak, ale zawsze jest. Wejścia są dwa, po dwóch stronach budynku. Z jednej strony 4 mieszkania, z drugiej 5.
I teraz, żeby było zabawniej, okazuje się, że te dwie strony, choć z tego samego miasta, wcale ze sobą nie współgrają. Dwa obozy, że tak powiem! Być tak daleko, w obcym jednak kraju i nie chcieć ze sobą przebywać to typowo polsko brzmi!!!!

Po jednej stronie rodziny z małymi dziećmi, 2,3,4,4,4,10,11,16 plus dorośli, 7 osób (w tym tylko 2 mężczyzn). Po drugiej jedna starsza, dwie panie, jedna młoda dziewczyna, pan i synowie, 7 i 25 lat.

Jedni zjechali 4 miesiące temu, drudzy niedawno, ale wspólny język jest im chyba ciężko znaleźć.
My chodzimy tylko do tych gdzie są dzieci, bo okazało się, że czekając tak długo na wszelkie formalności, zupełnie nie spodziewali się, że skończy im się kasa. Tak po prostu. Tam żyli za 800 zł na miesiąc. Tu mieli za miesiąc max mieć papiery. Nie udało się. Cztery miechy mija, a problemy się piętrzą...

Próbowałam pomagać! Dalej to robię, w miarę moich możliwości, bo 15 osób nie jestem w stanie wyżywić choćby nie wiem co! Staram się organizować pomoc z każdej strony, ale mało ludzi daje cokolwiek. Im więcej mają, tym gorzej. Ja gdzie co dostanę, to wiozę im. Czy to meble, czy zabawki. Ostatnio mi aż się bus zepsuł, bo zapakowany był po dach!
Wyciągnęłam nieużywane rowery, kupiłam dętki i resztę, i już na 3 śmigają! Jakieś tv, dvd i tablet. Dwa łóżka i meble które niedawno odkupiłam dla młodej... A niech tam, kupię drugie za miesiąc, bo i tak podłogi teraz laliśmy i miejsca nie było na nic!

Straciłam przez to paru znajomych, którzy nie zrozumieli mojego podejścia. I kij im w oko, tacy znajomi mi nie potrzebni. Nie będę wysłuchiwać ich dziwnych gderań co ja powinnam, po co mi kłopoty... "Dla ruskich robisz więcej niż dla nas?"; mówili.....  A dla reszty mieszkańców od lat byłam wróg z racji poglądowych, więc mi nie zależy.

Cieszę się, że moje dzieci, widząc inną kulturę, pomagały, asymilowały się, a nie krzywo patrzyły jak inni. Przez 4 miesiące nikt tam z naszej wsi nie poszedł. Oprócz sołtysa i pana co pali w piecu. Po co, prawda? Przecież niedługo dostaną taaaakie pieniądze, będzie można ich znienawidzić i zazdrościć do woli! A że pracy nie mają? Języka się muszą nauczyć? Że wylądowali na zadupiu i teraz ryczą z bezsilności???? Na piechtę 7 km do najbliższego marketu czy apteki mają? Naszego nie liczę, drogo i najwięcej alkoholu jest.
No cóż, życie!

Próbuję zrozumieć, na prawdę, co kieruje tymi naszymi ludźmi, ich niechęcią i tymi negatywnymi opiniami!
Ja, żeby móc cokolwiek powiedzieć o przyjezdnych, po prostu zaczęłam do nich chodzić. Tak od serca, z uśmiechem, pomocą i radą. A oni okazali mi bardzo wiele sympatii, opowiedzieli o sobie i o tym co czują! Cieszą się, że mogą próbować rozmawiać po polsku. To prości ludzie, nie "Ą", "Ę" jakieś, nie celebryty! Nie widzę nienawiści u nich, niechęci, lenistwa. Wręcz mogę powiedzieć, że od dawna nie czułam się tak komfortowo w czyimś towarzystwie!


Na zdjęciu: Bartek dostał od nich ich ludową czapeczkę i wypił kazachską herbatkę! I oczywiście posłuchał opowieści , jak się im tam żyło. Na nasze pytanie, Po co do cholery tu wrócili, odpowiedzieli jedno: "My już starzy, ale nasze dzieci niech chociaż wrócą do ziemi ojczystej, do ziemi z której wywieziono ich pradziadów. Nazwiska polskie mają, więc niech w Polsce zamieszkają. A teraz na świecie ciężko jest wszędzie, więc to nie ma znaczenia, czy oni płakać będą tu czy tam."
Nas wmurowało, co będę kryć.


Szkoda tylko, że ci ludzie, polacy z pochodzenia przecież, będą tu już na zawsze OBCY. Jak i ja jestem, choć mieszkam tu 10 lat....





3 komentarze:

  1. Aniu jesteś Wielka! Gdybym w pobliżu mieszkała miałabyś koleżankę do pomocy.
    Serdecznie Ciebie ściskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basieńko! Już jesteś! Kochana, temat zamknięty! Napomagałam się, natargałam, kasę nawet rzuciłam. Ale oni chyba chcą być obcy, bo sami nie mają ani inicjatywy od siebie (bo do siebie to zawsze). Temat rzeka, ale ja już tam nie chodzę. Nie stać mnie... ;-)

      Usuń