piątek, 17 stycznia 2014

Blogi i ich właściciele...

Siedzę sobie teraz przed monitorem i wpatruję się w niego i myślę... Przeglądnęłam sobie dziś parę blogów, bo staram się nadrobić czas, jakiego nie miałam dla samej siebie dla tej sfery duchowej. Natrafiłam na dziewczyny z ciekawym tokiem myślenia, starającymi się pozytywnie patrzeć w przyszłość, na siebie, na innych... Trochę tego było, muszę więcej poświęcić chwil na przemyślenia tego, co dzis się dowiedziałam. Napewno się cieszę,że takie babki wogóle są, że mówią, że czują, że działają... Brak mi takich osób wokół siebie i boje sie, że im więcej takich ludzi znajdę, tym bardziej coś we mnie będzie smutne...

 Juz teraz wiem, skąd nagle spontan, żeby wogóle stworzyć bloga... Bo przecież do tej pory funkcjonowałam bez tego, zamknęłam się w swoim swiecie i łudziłam się, że mi z tym dobrze. To i tak dziw, że nie mam kompleksów przez brak za częstych kontaktów z ludźmi. Ale teraz przynajmniej wiem, dlaczego ich unikam. Po prostu cały czas łazi za mną ta wstrętna świadomość inności... Może nie jestem mądra, nie mam studiów, nie interesuje się poezją i modą, ale mimo to mam wogóle zainteresowania, i wielką chęć dyskusji z ludźmi, którzy także mają pasje, myśli i to "coś". Wiem, że mój sposób bycia wielu zraża, bo nie robię tego czego inni ode mnie oczekują, ale to chyba były po prostu niewłaściwe osoby i tyle.

Wiecie, napisałam dziś parę komentarzy, napewno strzeliłam wiele literówek, ale od tych kilku lat poświęconych w sumie "życiu w realu",nie chodziłam na żadne fora, nic nie komentowałam, bo wydawało mi się, że napewno kogoś obrażę, a poza tym, jeśli ktoś ma 400 komentarzy, to po co się wysilać, i tak mojego nie zauważy. Ale od teraz będę komentować więcej te tematy, te blogi , które mnie zainteresuja, bo to rozrusza znów mój umysł i może z powrotem wrócę do formy... To prawda, zasiedziałam się jako mama, ale w domu tak naprawdę funkcjonuję tylko ja, bo męża widzę 4 dni na miesiąc i to jest cały nasz czas razem...

Dlatego tacy ludzie , z pozytywizmem w duszy są dla mnie jak Viagra. Czy wy też tak czasem macie? Czy macie wokół siebie pokrewne dusze, ale takie naprawdę? Mi się wydaje, że wśród ludzi jest coraz ciężej nawiązywać relacje, a juz pośmiać się z siebie to psychodeliczny pomysł!! Dobrze, że uczę moje dzieciaki, że śmiejemy się ze swoich wad i zachowań, bo wtedy nabieramy dystansu do samych siebie. A przecież zawsze się znajdzie ktoś, komu się coś w nas nie spodoba! Mi to na szczęście... wisi...

10 komentarzy:

  1. Fajna i odważna babka z Ciebie, no i świetna mama.
    Pokrewne dusze, takie naprawdę...cholernie ciężko znaleźć. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, Kasiu, ja się nie uważam za dobra mamę. Muszą sobie robić czesto sami jedzenie, zostawać w domu jak muszę coś załatwić (bo czasem potrzebna jest cisza do załatwiania spraw, a oni są ...hmmm... żywiołowi...) mówię im niewygodną prawdę na wiele tematów, np o Mikołaju, o wiarach, o śmierci, o tym dlaczego nie mają kolegów... Niewygodne i mało słodkie dla dziecka, co to nie powinno się go stresować... Ale jestem realistką, i ten świat, ten czas który na nas pędzi mnie trochę przeraża. Nie to, że jest zły, jest inny, a oni muszą się nauczyć w nim żyć. Nie mogę ich uczyć wszystkiego tego co było kiedyś, bo wszystko się zmienia i trzeba się dostosowywać. Dlatego staram się, ale czy mi wyjdzie, to przyszłość pokaże... A czy odważna? Zależy kiedy... Ściskam nie za mocno...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, z tego co czytam wnioskuję, że jesteś ciepłą i bardzo interesująca istotką. To, że dzieci potrafią sobie poradzić same, to z pewnością Twoja zasługa. Przy takiej mamie wyrosną na wartościowych ludzi. Tylko ten szalony świat...

      Usuń
  3. Ten świat nie będzie zły, jak będziemy go cały czas ozdabiać naszymi pracami, myslami, czynami, bo to go kształtuje... Chyba. Tak sobie myślę... To , co ja tu bazgram na blogu to będzie zlepek myśli tłoczacych się w głowie. Ale nie wszystkich, bo nie umiem tak jak niektórzy , jeszcze tego wyrazić. Narazie wiem, że po to mnie korciło, żeby on wogóle powstał. Żeby się odezwać, coś pokazać od siebie, poznać podobnych ludzi, podyskutować... Chodzi chyba o to, żeby rozruszać umysł po latach, po pieluchach, po nocnym wstawaniu i innych pierdołach...

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie chcę filozofować ale wydaję mi się, że trochę Cię rozumiem. Pokrewną duszę ciężko znaleźć, w tym świecie więzi emocjonalne się osłabiają, kontakty z ludzmi nie mają większego znaczenia- to smutne choć prawdziwe. Sprawdza się powiedzenie: umiesz liczyć, licz na siebie. Smutne jest to, że nawet najbliżsi naszemu sercu potrafią się odwrócić do nas plecami w chwili gdy najbardziej ich potrzebujemy, niestety na takie pułapki często dawałam się nabierać i myślę sobie, że już nigdy więcej nikt mnie nie zrani w żaden sposób ale zawsze się nad kimś pochylam, próbuję go zrozumieć a on wylewa mi na łeb kubeł zimnej wody. Zastanawiam się często jak to jest, że niektórzy mają rzeszę przyjaciół a ja jestem sama. Nawet czuje się samotna w tłumie ludzi, są takie dni, są takie myśli gdzie wydaje mi się, że jestem cholernie sama ze sobą i swoim światem. Wiem że life is brutal ale bardzo mocno chcę wierzyć, że jednak są dobrzy ludzie i że za rogiem może czekać na nas szczęście. Trudną sztuką jest żyć ale myślę sobie, że po coś nas stworzono, mamy misję, którą mamy spełnić. Ja wiem jaka jest moja misja, powoli zaczynam to rozumieć a to że jest z dzisiejszej perspektywy smutna to już tylko mój problem. Smutno mi jest gdy mam wokół siebie tyle doradców a gdy naprawdę potrzebuję pomocy to rozglądając się dookoła dostrzegam, że jestem sama. Ale wiesz co? Nie obchodzi mnie ludzka głupota i obojętnośc. Mam niecny plan- załatwić nieszczerych ludzi moim szczęściem i zrobie wszystko żeby im udowodnić, że się mylą w każdym słowie które wypowiedzieli na mój temat. Często słyszę, że nie powinnam się tyle uśmiechać bo kogoś to drażni, bo po tym co życie mi zafundowało poprostu mi nie wolno- oczywiście nie przejmuję się tym i jestem radosna, jak zwykle zresztą( śmieję się nawet na pogrzebach- nie każdych oczywiście ale bywały już takie przypadki :D - taka ze mnie wesoła osóbka) a największym moim przekleństwem jest walenie prawdy prosto w oczy, to niestety przysparza mi wrogów ale no cóż, wolę być niesodkonała wersją samej siebie niż idealną kopią kogoś innego- kogoś kogo chętnie widziałby mójj świat!
    Jesteś fajną kobitką, miło że założyłaś bloga, fajnie, że dzielisz się tym co myślisz. Pokazujesz prawdę w swoich słowach. Życie i macierzyństwo nie jest kolorowe, ciągłe wybory i myślenie za innych, robienie za innych i życie za innych. Będąc matką masz swoje serce rozdarte na każde ze swoich dzieci, martwisz się o nich. Myślę, że życie w miarę ich wzrostu ich nauczy jak żyć, fajnie że uświadamiasz im to i owo no ale, że Mikołaj nie istnieje?????? Chyba mój świat się zawalił :) ja wiem kto podkłada prezenty, ale i tak wierzę, że to Mikołaj :D nawet przeszukuję wszystkie kąty w ich poszukiwaniu. Jest we mnie dużo z dziecka ale to być może jest fajne i nie pozwala patrzeć na świat tylko takim jakim jest, różowe okulary też się czasami na coś przydają :)
    A co do inności i studiów to nie masz się czym przejmować, brak wykształcenia wyższego to żaden brak. Można być fajnym, obytym człowiekiem a nawet podstawówki nie skończyć, znam takie osoby i są naprawdę fajnymi ludźmi. Lepiej się z nimi rozmawia niż z burakami po studiach :) więc nie przejmuj się i ciesz się życiem!
    Ależ się rozpisałam- to do mnie nie podobne ! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Elu, Elu, droga Elu... Twój wywód z hmmm ...wnętrza ciebie, był dziś rano dla mnie pięknym prezentem. Takie myśli od was są dla mnie rozruszające. Bo po pierwsze; wszyscy jak komentują u kogoś, to zazwyczaj krótko, lakonicznie, szybko.Tylko sie nie obrażajcie na mnie , błagam! Jak się już kogoś trochę zna, to jest w porządku i chodząc po waszych blogach, staram się widzieć, czy dana osoba jest warta dla zatrzymania się tam na dłużej. Niektóre macie talent, niektóre świetnie filozofujecie, ale prace ręczne was nie biorą i ja to rozumiem. Cały czas pamiętam, że każdy jest inny i staram się rozumieć, dlaczego wracam do kogoś na bloga. Są artyści bardzo skryci, ale piękno z pod ich rąk aż pali w oczy. Ja narazie szukam... I do tej pory, jeśli idę do kogoś obcego na blog, i podoba mi się jak , lepi, klei, filozofuje, to albo piszę treściwy komentarz, albo nic, bo po raz setny napisać "Ślicznie!", czy "Boskie!" to po prostu nie ja. Te moje początki mnie trochę dezorganizują, bo czasem wątek tracę, co miałąm pisać. Ale to minie. Elu, ty chyba stałaś za mną w kolejce do indywidualności, jak rozdawali wszelakiw talenty, bo cię nie pamietam z tamtego okresu. Ale widzę podobieństwa w zachowaniu naszym, bo wszystko co opisałaś (oprócz Mikołaja, niestety...) mam i ja. Pogrzeb też... Choć wieki na żadnym nie byłam, to raczej przede mną jeszcze. Jestem osobą denerwującą innych, bo jak każą mi wiecznie robic tak jak oni coś robią, to mówię,że dziękuję za radę, ale ja sama zrobie tak jak ja uważam. No i obraza gotowa. Lubię słuchać rad, ba! lubię ludzi mądrzejszych i z pomysłem, ale jedna zasada: Ja ich słucham i decyduje, co będzie dla mnie dobre, a nie, bo tak mi ktoś każe. I samotność gotowa... Moje motto brzmi: wolę jednego człowieka obok mnie, co prawdę mi wali, i nie musi być piękna, niż stu typu jak na portalach społecznościowych... Rok, ba! lata cię nie widzą, a jeszcze po tym czasie wyskakują z pretensjami, bo ty im nie powiedziałaś o czymś tam... Ja już dawno dałąm sobie spokój z NK czy Fejsem, którego załozyłam pod namową i w sumie, może teraz dopiero będę mogła z niego mądrze korzystać. Ciesze się, jak do mnie piszecie, jak się poznajemy, jak mamy swoje zdania, bo to może być lepsze od przytakiwania cały czas. I tak jak Elu wspominasz, przychodzą takie momenty, stoisz w tłumie i ta samotność aż bije,od każdego człowieka, bo ja wiem, że jedyna nie jestem. Ale to często jest wybór nasz. Z doświadczenia wiem, że są wokół mnie ludzie, którzy mnie drażnią samym jestestwem, ale nic na to nie poradzę. To ludzie zazwyczaj zarozumiali, chwalipiety, plotkarze, zazdrośnicy o byle co (takich nie znoszę najbardziej), wszystko mają lepsze i chodzą zaglądną ci do wszystkich szafek... Brrrr... Dlatego mnie naprawdę ŻADKO kto odwiedza... Ludzie otwarci, czemu nie? Drzwi otwarte, tam stoi kawa, róbcie sobie! Ale tu takich nie ma. No nie przemyślałam sobie mojej ucieczki z miasta tak dobrze. Jak zwykle, to był spontan, i teraz nie każdemu podobają się warunki, jakie mam w domu... Ale już za późno na zmianę, trzeba czekać , co los przyniesie... A z tobą, Elizabeth, to chyba na e-mail przejdę, bo mi bloga zabraknie niedługo!

    OdpowiedzUsuń
  6. :) zawsze możesz napisać śmiało, jak będę mogła to odpiszę. Nie każde warunki są dla nas najlepsze ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. :) a inni niech w swoje domostwa zajrzą i stamtąd śmieci wyrzuca, a nie u kogoś widzą same wady. Ale ta mądrość już w Biblii została opisana: Widzisz drzazgę w oku brata, a nie widzisz belki w swoim- tak w skrócie. Szkoda, że wszyscy pseudo chrześcijanie nie zaglądają tam i się nie stosują a do Kościoła biegną ile sił w nogach, bo nie być na mszy to grzech. I to mnie najbardziej trapi. Oczywiście to nie tyczy się wszystkich ale zdecydowana większość ludzi chodzących do Kościoła diabła za skórą nosi, są gotowi pogrążyć drugiego bo mają więcej o jeden uśmiech od innego, bo mają 10 zł więcej w portfelu,itp. Zawsze znajdzie się ktoś komu nie spodoba się nasze życie, a są i też tacy co nam zazdroszczą. Ja kiedyś też zazdrościłam ale już tego nie robię bo tak naprawdę "idealne" życie nie istnieje. Chcielibyśmy czasem pożyć fajnym życiem innych ale nie wiemy jaką ktoś drogę musiał przejść aby to wszystko osiągnąć. Bo np. tam gdzie są pieniądze, nie ma człowieka. Po co mi życie bogatej lalki jak nigdy nie zaznała miłości, jedyną formą czułości mogłoby być kieszonkowe od rodziców. Wolę żyć tak jak teraz bez wyskoków ale Żyć naprawdę. Nie mam idealnego życia ale mam ideały, a słowo i myśl droższa od wszystkiego innego. Nie podoba mi się zdanie: trzeba czekać co los przyniesie- pamiętaj, że przy odrobince szczęścia TY kreujesz swoje życie. Nie mów, że czegoś ci szkoda, bądź dumna z każdej swojej decyzji, chociażby była najgłupsza na świecie. Wypal innym oczy swoim szczęściem, miej wysoko podniesioną głowę!

    OdpowiedzUsuń
  7. Nic dodać, nic ująć... Otworzyłaś plik w mojej głowie, prawym przyciskiem zrobiłaś "skopiuj", a potem wkleiłaś to do rubryczki na moim blogu... I też przyznaję, że cytatu z belką pochodzącym z Pisma, ostatnio spotykam się coraz częściej i także używam tego zwrotu na porządku dziennym. Bo moja wieś takich człeków pełna. Ale takie przejęli wzorce, tak się wbili w rytuały i tacy są. I niech sobie będą, byle nie w moim domu. Ja też nie jestem zazdrośnicą, raczej czasem mi przykro, że do czegoś nie miałam szczęścia czy talentu. Ale co najwyżej to, bo każdy jest inny (to słowo to MAGIA dla mnie). Jakbym tak wszystko umiała i wiedziała, to po co by było chodzić nawet do was na blogi i patrzeć, co tam robicie... Bo po co ?! A tak mam frajdę i cieszę się, że robicie coś inaczej niż ja, bo ciągle zdobywam wtedy nowe doświadczenie. Dzięki , że jesteś i takich komentarzy od was oczekuję, moje fajne babeczki !!!

    OdpowiedzUsuń
  8. No i masz! Trafił swój na swego! Ja też męża widuję kilka dni w miesiącu, też syna wychowuję sama... ale ja nie o tym przecież!

    Ja to tylko zaznaczyć chciałam, że ja zdrowo kopnięta jestem i podczytując moje wypociny wysyłam rykoszetem dziwne fluidy, które w mózgu mieszają i poprawiają humor. No, ostrzeżona jesteś, to teraz powiem, że fajna z Ciebie babka i tego się trzymaj!

    OdpowiedzUsuń
  9. O! Kogo ja widzę! To ta co mi jędrne piersiątka spod nosa sprzątnęła! I ciśnie mi się na usta, że też fajna jesteś, ale ja muszę tą straszną nienawiśc w sobie pielęgnować, bo cały plan mam wobec ciebie do zrealizowania! Chyba , że powymyślasz jeszcze pare bajek i histori, to ułagodzisz me skołatane nerwy... I cieszę się, żeś kopnięta, lepsze to niż kij w tyłku na sztywniaka! Zrozumiałaś? To jazda szaleć dalej!

    OdpowiedzUsuń