czwartek, 9 stycznia 2014

Nie było mnie chwilkę...

Przyznam się Wam w skrytości ducha, że przez ostatnie parę dni, oprócz obowiązków kury domowej, pochodziłam sobie po waszych blogach i podpatrywałam co tam sobie dłubiecie. Bo w końcu muszę ogarnąć temat, no nie? Myślę sobie tak; ani ze mnie skrapcia-lepcia, ani szydło-druciarka, no w niczym się nie odnajduję tak do końca i z szaleństwem w oczach... Bardziej by pasowało sklecarko-kopiarko-lepaczka z byle czego... Byłam się też podołować na Flikrze, bo tam! Cuda,cudeńka, mózg zesztywniał mi na wiele godzin, a do oczu to kawę sobie wkrapaiłam, żeby miały "pałera" i mi nie wyschły.... I doszłam do wniosku takowego: bez inwestycji w podstawowe narzędzia do "pierdółkowania" i materiały z różnych dziedzin, to ja sobie mogę.... wiecie co... Czyli dalej będę klecić z tego co mi podpadnie pod palce i czekać na spadek po jakiejś nieznanej bogatej cioci... Nie ukrywam, dzieciaki powoli dorastają i samodzielnieją, więc ten czas dla siebie zacznie się znajdowac sam, i wtedy człowiek musi wylać z głowy cały potok czegośtam na zapełnienie tego czasu. Choć oglądając tyle różnych prac, miałam wrażenie, że już chyba wszystko wymyślono i cokolwiek zrobię, to się okaże, że kogoś niechcący po prostu skopiowałam... Nie jestem w końcu artystką na pełen etat... Narazie dalej jednak będę Was podglądać i wyciągać wnioski czasem chlipiąc pod nosem niestety... Pozdrawiam i idę robić kolejne dekoracje do przedstawienia w szkole. Tym razem wystawiają "Rzepkę" Tuwima. Mam juz pomysł na wieeeeeeelką rzepcię i resztę ogródka, choć wiadomo - ma być ekonomicznie... Biedne teraz te szkoły... Ale ja już coś wymyślę... Gorzej, bo syn ma być tym dziadkiem, co to rzepkę będzie doglądał i niezbyt mu się podoba upchać się w strój dziadka, którego oczywiście nie mam. Jeszcze nie mam.  Mam za to już brodę do stroju, a to juz coś. Mop i klej na gorąco... 10 min i gotowe było! Gorzej z kapeluszem czy być może beretem lub spodniami...

A to strój z dnia Patronki Szkoły Królowej Polski Jadwigi. Strój akurat był od szablonu, bo wszyscy mieli mieć ten sam krój, ale reszta to inwencja własna. Tarczę wycinałam i malowałam ręcznie, miecz też, ale już odwaliłam kichę, bo czasu brakło, a poza tym bałam się,że będą się tłuc nimi i się komuś krzywda stanie, więc był cienki i łamliwy. Oceńcie sami...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz