sobota, 12 kwietnia 2014

Po kiermaszu!

Jak już wam pisałam, w piątek odbył się kiermasz w naszej szkole. Wszystkie prace sprzedałam, nawet moje "tandetne "kartki, kończone na szybko na kolanie. Nie było za dużo asortymentu, bo dzieci nie zrobiły zbyt wiele, i rodzice też się zbytnio nie angażowali. Oczywiście tylko niektórzy :-) ...

Dzień uważam za udany, bo od mamy dostałam lampy , przy których mogę lepaczyć wieczorami i nie być zdana na fochy pogodowe. Dziś mąż mi przygotuje całe stanowisko, żebym już nic nie nosiła na stół do kuchni. Oczywiście za to muszę mu wypaćkać breloczek do kluczy, bo pretensyyyyje ma, że on jeszcze nic nie dostał!!!

O lampach napiszę osobno, bo staraliśmy się dobrać odpowiednie żarówki. A co z tego wyszło? Ano temat do przetestowania...

Idę pracować jako matka, bo misia nasza, sarnia noga, zachorzyła nam i straciła głos bidulka...


3 komentarze:

  1. To fajnie, że udało się wszystko sprzedać. Dużo osób sprzedających na jakichkolwiek kiermaszach zazwyczaj narzeka, że zostało im mnóstwo rzeczy :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tylko że ja nie miałąm dużo, bo lepię dopiero od trzech tygodni... Było 14 przypinek, 6 kartek (pokazanych chyba w starszych postach) i ciasto czekoladowe na kawałki. To było na dwie klasy rozłożone. Dużo dzieci nie miało nawet kasy, to potem ich częstowaliśmy ciastem , które zostało. To nawet nie można było nazwać kiermaszem, po prostu parę stolików na sali gimnastycznej... Jak to na wsi, niestety, radzimy sobie jak się da...

      Usuń
  2. Super, że się sprzedało...to cieszy :))) Mnie pretensjami obrzuca pociecha. Może i słusznie, bo a to babci, cioci ....okazje co rusz, a i bez okazji podarować coś przyjemnie :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejne wypocinki :)




    OdpowiedzUsuń